Na skróty:

21 grudnia 2014

Ozdoby świąteczne - Charlieplexing

Święta za pasem - przygotowałem zatem dwa skromniutkie, świąteczne projekty - są to choinka i bałwanek. Oba projekty bazują na tym samym schemacie, a główną rolę pełni w nim mikrokontroler ATtiny13. Mikrokontroler jest zasilany napięciem 3V bezpośrednio z dwóch baterii - paluszków. Towarzyszące elementy są ograniczone do minimum tj. kondensator odsprzęgający C1 i rezystor R1 podciągający linię reset mikrokontrolera.
Schemat urządzenia
Najciekawszy w tym projekcie jest sposób podłączenia 12 diod świecących LED. Są one sterowane multipleksowo metodą charlieplexingu. W skrócie działa to tak, że w danym ułamku sekundy jedno z wyprowadzeń mikrokontrolera jest podciągane do plusa zasilania, drugie do minusa; podczas gdy pozostałe "wiszą" w stanie wysokiej impedancji. Dzięki takiemu rozwiązaniu możliwe jest niezależne sterowanie 12 diod LED za pomocą tylko 4 wyprowadzeń mikrokontrolera.

Z pozostałych elementów: rezystory R2-R5 kolektywnie ograniczają prąd diod, a przycisk BTN zmienia tryb wyświetlania. Z uwagi na ograniczoną ilość pamięci mikrokontrolera oraz pośpiech towarzyszący opracowaniu projektu zaimplementowane są tylko 3 tryby (sekwencje) wyświetlania. Po czwartym naciśnięciu mikrokontroler przechodzi w tryb uśpienia, ale dzięki temu, że BTN jest podłączony pod linię INT0 kolejne naciśnięcie budzi procesor i wszystko zaczyna się na nowo. Układ jest zatem na stałe zasilany z baterii - w trybie uśpienia wszystkie diody LED są wygaszone a sam procesor pobiera pojedyncze uA prądu.
Detal - wlutowany mikrokontroler
Płytki laminatu zostały po wytrawieniu wycięte "dremelem", oszlifowane i pocynowane, następnie wlutowano w nie po 7 elementów SMD. Do tylnej części ozdoby jest ponadto przylutowany prostopadle prostokątny kawałek laminatu miedziowanego, do którego śrubkami M3 przykręcono koszyczek na baterie 2xAA. Koszyczek ten stanowi stabilną podstawkę świątecznej ozdoby. Frontowa część choinki została pomalowana zieloną farbą w sprayu, a po wlutowaniu diod front został ozdobiony specjalnymi farbami z tubki przez moją piękniejszą połowę.
Konstrukcja choinki
Mikrokontroler został zaprogramowany już po wlutowaniu - stosowne pady są łatwo dostępne na płytce. Koszt wykonania to ok. 20PLN/szt (zapewne można znacznie taniej).


Załączam pliki źródłowe schematów i płytek w formacie Eagle oraz pliki źródłowe programów AVR-GCC - archiwum SRC.ZIP. Dokumentacja montażu i gotowy PDF do termotransferu oraz skompilowany wsad do procka to pliki odpowiednio CHOINKA.ZIP i BALWANEK.ZIP. Proszę korzystać śmiało!

Na temat konstrukcji tych ozdób rozpocząłem wątek na forum DIY portalu elektroda.pl

3 listopada 2014

Efekt gitarowy RAT

Na forum elektroda.pl ktoś kiedyś napisał że prawdziwy konstruktor elektronik powinien zbudować w swoim życiu stroboskop, zegar, zasilacz i... efekt gitarowy. Mi też się zdarzyło zbudować to ostatnie urządzenie z tej listy.

Efekt gitarowy - nazywany często fuzzem - to urządzenie służące zmiany, często drastycznej, brzmienia gitary elektrycznej. Najczęściej stosowanym efektem jest przesterowanie (ang.Distorsion) oryginalnego przebiegu z gitary przed podaniem na wzmacniacz - urządzenie podłącza się właśnie pomiędzy gitarę a wzmacniacz. Prezentowany tutaj efekt został zbudowany na zamówienie kolegi Jacka i służy do amatorskiego grania. Wykorzystaliśmy plany ze strony tonepad.com. Jacek, spośród licznych zamieszczonych tam urządzeń wybrał model RAT. Zakupiliśmy razem części, a ja zająłem się resztą. Znakomicie opracowany projekt płytki i opis montażu pobrany został z w/w strony. Należało tylko przeprowadzić termotransfer i wytrawić płytkę. Z uwagi na niedostępność w sklepie oryginalne elementy: LM308, 2N5458, 1N914 zostały zastąpione odpowiednio: TL071, BF245A i 1N4148.
Schemat efektu gitarowego
Płytka wraz z gniazdami przyłączeniowymi i przełącznikiem została zamknięta w obudowie. Typowe efekty gitarowe są zwykle montowane w solidnych, metalowych puszkach - z uwagi na ograniczony budżet poprzestaliśmy na typowej, taniej, plastikowej skrzyneczce, za to z fabrycznym miejscem na baterię. Z tego samego powodu zamiast solidnego przełącznika footswitch zastosowałem stary, polski przełącznik isostat.
Wnętrze układu
We wnętrzu obudowy o wymiarach 117x74x28 [mm] wbrew pozorom nie ma zbyt wiele miejsca, stąd pewien pozorny bałagan w kabelkach - ale spokojnie - ten pęk czarnych przewodów ponad płytką to "centralny punkt masy".
Zbliżenie płytki
Aby obudowa z zewnątrz nie wyglądała pospolicie jej front został ubogacony metalową blaszką z naklejonymi opisami. Naklejka frontowa została wydrukowana na drukarce laserowej i po przyklejeniu do blaszki pomalowana kilkoma warstwami bezbarwnego, matowego lakieru w spray`u. Na naklejce oprócz opisów znajduje się rysunek szczura (ang.Rat). Na dodatek jest to "szczur - terminator" gdyż w jego oku świeci się czerwony led wskazujący pracę urządzenia.
Efekt gitarowy w akcji
Efekt może być zasilany z wbudowanej baterii 9V lub zewnętrznego zasilacza wtyczkowego. Przełącznik na froncie obudowy służy do zwierania wejścia z wyjściem w pozycji "wyłączony" lub zapalania diody w pozycji "włączony". Część elektroniczna pozostaje jednak cały czas pod napięciem, dzięki czemu nie ma trzasków przy załączaniu efektu. Właściwy wyłącznik stanowi... wtyczka od kabla gitarowego. Jej wyjęcie odłącza zasilanie od strony minusa. Wykorzystano tutaj cechę wtyku jack mono zwierającego w gnieździe stereo kanał prawy do masy. Koszt urządzenia wyniósł ok. 25PLN. Przy zastosowaniu solidnej, metalowej obudowy i przełącznika wzrósłby pewnie 3-krotnie, co i tak stanowiłoby połowę ceny sklepowej. Na zakończenie prezentuję dwie próbki dźwięku z prezentowanego urządzenia nagrane przez kolegę Jacka. Połowa pierwszego klipu to "czysta gitara" - bez załączonego efektu, drugi to już w całości "rat distorsion".

Opis efektu RAT na stronie tonepad.com

Na temat konstrukcji tego efektu rozpocząłem wątek na forum DIY portalu elektroda.pl

1 października 2014

Dwa komputery na jednym kablu

Większość nowoczesnego sprzętu komputerowego posiada wbudowaną komunikację sieciową WiFi. Jest to najpopularniejszy i najwygodniejszy sposób komunikacji sieciowej i raczej niezastąpiony jeśli chodzi o smartfony czy tablety. Jednak komputery stacjonarne, drukarki czy np. telewizory smart lepiej podłączyć tradycyjnym kablem. Połączenie takie jest pewniejsze i bardziej stabilne. W szczególności grube ściany czy żelbetowe stropy stanowią poważną barierę dla WiFi. Nie bez znaczenia jest też tłok jaki panuje w "eterze", zwłaszcza w blokowiskach. Bywa że klasyczny kabel Ethernetowy jest jedynym rozwiązaniem. Niestety pomiędzy routerem a docelowym urządzeniem musi być "pociągnięty" kabel. Czasem zdarza się że w docelowej lokalizacji potrzebujemy podłączyć drugie urządzenie. Można pociągnąć drugi kabel. Można też na końcu istniejącego kabla zastosować tzw. switch, ale można też użyć innego rozwiązania - wykorzystać nieużywane żyły istniejącego już kabla.
Schemat rozdzielacza kabla RJ45
Kabel Ethernetowy to 4 pary skręconych wzajemnie przewodów. Wszystkie cztery pary przewodów są wykorzystywane w coraz popularniejszym standardzie 1Gbps. Ale w standardzie 100 Mbps wykorzystywane są tylko dwie pary przewodów: Tx+,Tx-,Rx+ i Rx- (odpowiednio numery 1,2,3 i 6 według obowiązującego standardu T568B). Pozostałe przewody bywają czasem wykorzystywane do zasilania urządzeń w standardzie PoE (ang. Power Over Ethernet), ale z reguły pozostają niewykorzystane.

Co zatem zrobić aby wykorzystać jeden kabel do podłączenia dwu komputerów? Pierwszy komputer będzie podłączony tradycyjnie do przewodów 1,2,3 i 6. Sygnał dla drugi zostanie przesłany przewodami 4,5,7 i 8 - odpowiednio będą to Tx-,Tx+,Rx+ i Rx-.
Wtyk RJ45 z zaciśniętymi z dwoma przewodami
Jak to zrobić w praktyce? Jeśli mamy gniazdko w ścianie do którego podłączamy komputer tzw. patchcordem możemy wykonać samemu specjalny rozgałęziający kabelek wg rysunku 1. Ponieważ w jednej wtyczce trzeba zacisnąć dwa kable można do tego wykorzystać cieńszy przewód ethernetowy w którym zamiast czterech są tylko dwie pary przewodów - zobacz fotografii 2.
Rysunek płytka rozdzielacza
Jeżeli dysponujemy kablem zakończonym wtykiem możemy wykonać specjalny rozdzielacz z gniazdem. Taki rozdzielacz z krótkimi odcinkami kabli potrzebny będzie też od strony routera/switcha. Na rysunku 2 przedstawiono rysunek płytki drukowanej takiego rozdzielacza w wersji potrójnej tzn. umożliwiającego podłączenie 6 komputerów za pomocą 3 kabli. (Oczywiście nadal potrzebujemy 6 gniazdek w swichu.) Do każdego z gniazdek przylutowane są po dwa kabelki z wtyczkami RJ45 (a właściwie to 8P8C). Kolejność podłączania to a1,a2,a3,a6,b1,b2,b3,b6 (patrząc na płytkę od strony elementów, a gniazdo mając na dole - patrz fotografii 4. Gotowe urządzenie prezentuje fotografia tytułowa.
Zmontowane urządzenie rozdzielacza

Do pobrania:
Schemat i rysunek płytki w formacie Eagle:

30 czerwca 2014

Co można zrobić z solarnej lampki ogrodowej

Solarne lampki ogrodowe dostępne są dziś w handlu w bardzo atrakcyjnych cenach, nawet poniżej 3PLN. Zatem nic dziwnego że budzą zainteresowanie hobbystów elektroników możliwością wykorzystania ich elementów do własnych konstrukcji. Ja również zakupiłem sobie taką lampkę - oczywiście na początek ją rozebrałem aby się dowiedzieć...

...jak to działa?
Fot.1 Z czego składa się lampka solarna ?
Rozebraną lampkę ogrodową prezentuje fotografia 1. W jej wnętrzu, poza najbardziej pożądanym elementem - panelem fotowoltaicznym, znajdziemy też mały akumulatorek niklowo-manganowo-hybrydowy (Ni-MH) oraz płytkę drukowaną z układem przetwornicy do zasilania diody LED. Schemat takiej lampki, powstały metodą "reverse engineering" ;-), prezentuje rysunek 2. Fotoogniwo F podłączone jest do pierwszego wyprowadzenia układu scalonego US, do drugiego wyprowadzenia, poprzez wyłącznik W, podłączony jest akumulator A. Napięcie uzyskiwane z fotoogniwa F wynosi od 1,5V przy średnich warunkach oświetleniowych do ponad 2,5V na słońcu.
Rys.2 Schemat lampki solarnej
Napięcie znamionowe akumulatorka A to 1,2V. To stanowczo za mało dla użytej białej diody LED. Dlatego w układzie jej zasilania znajduje się mały dławik L, stanowiący wraz z częścią układu US przetwornicę podwyższającą napięcie. Układ scalony zapewne działa tak, że porównuje napięcie panujące na fotoogniwie F i akumulatorze A. Jeśli napięcie fotoogniwa jest znacząco niższe niż akumulatora, to załącza się generator kluczujący dławik D. Napięcie samoindukcji powstające na wyprowadzeniach dławika w takim przerywanym obwodzie jest wystarczające do zaświecenia diody LED. Inny model lampki ogrodowej miał nieco odmienny schemat połączeń - patrz rysunek 3 - ale zasada działania pozostaje taka sama. Co by tu zrobić z części takiej lampki?
Rys.3 Schemat innej lampki solarnej
1. Zegarek

Zegarmistrz zachwala towar:
- Ten zegar chodzi dwa tygodnie bez nakręcania!
- A ile z nakręcaniem? - pyta klient.

Ten stary dowcip może być niezrozumiały dla młodych czytelników. Kiedyś wszystkie zegarki były mechaniczne i do poprawnego działania wymagały regularnego nakręcania, większość codziennie, a tylko niektóre rzadziej. Wyrabiając sobie taki regularny nawyk, mogło się być pewnym ich bezawaryjnego działania przez długie lata. Od tej uciążliwej czynności uwolniły nas zegarki elektroniczne. Energii do ich działania dostarczają baterie. Niestety z czasem baterie się wyczerpują i to zwykle w najmniej oczekiwanym momencie. A wtedy wymieniamy baterię albo... kupujemy nowy zegarek, a stary ląduje w koszu lub w szufladzie...

Ja też miałem w szufladzie taki zegarek ze zużytą baterią srebrową (nominalne napięcie 1,5V). Czy będzie pracował podłączony pod ogniwo fotowoltaiczne? Tak działa, ale niestety tylko w dzień. A co w nocy? Dołożyłem akumulatorek i zmontowałem układ jak na schemacie z rysunku 4. Dioda Schottky'ego D zabezpiecza fotoogniwo przed uszkodzeniem przez wyższe napięcie akumulatorka (w ciemności). Użyty przeze mnie egzemplarz tej diody ma spadek napięcia jedynie 0,24V zatem, nawet bez wystawiania panelu na mocne światło, akumulatorek powinien być doładowywany.
Rys.4 Schemat zegarka
Akumulator wmontowałem do koszyczka, znajdującego się pod ogniwem fotowoltaicznym wewnątrz oryginalnej metalowej obudowy. Sposób montażu jest widoczny na fotografii 5. Widoczna jest też dioda D przylutowana katodą do blaszki dodatniej akumulatorka A. Dwa przewody doprowadzają napięcie do elektronicznego zegarka. Kompletne urządzenie jest widoczne na fotografii tytułowej. Metalowy grzybek z panelem słonecznym (i akumulatorem wewnątrz) oraz zegarek w swojej oryginalnej obudowie przymocowane zostały do plastikowej podstawki.
Fot.5 Konstrukcja zegarka
Z uwagi na trochę za małe napięcie zasilania (1,2V zamiast 1,5V), kontrast wyświetlacza LCD jest trochę niski w kierunku prostopadłym, ale patrząc pod kątem już jest OK. Dlatego zegarek jest zamontowany lekko pochylony. Jednak mimo niższego napięcia zegar pracuje stabilnie, niestrudzenie odliczając upływający czas.

Czyżbym wynalazł wieczny zegarek? Niestety nie. :-) Zegary bez baterii i bez nakręcania, i to zegary w pełni mechaniczne, są produkowane w Szwajcarii pod nazwą ATMOS. Nie są to "perpetuum mobile" - niezbędną do pracy energię pobierają z dobowej różnicy temperatur pomieszczenia w którym pracują. Zainteresowanych zachęcam do wpisania w wyszukiwarkę hasła: atmos zegar OR clock.

2. Latarka

Po skonstruowaniu zegarka zostało mi jeszcze sporo części z lampki solarnej. Najciekawszy dla elektronika jest oczywiście układ przetwornicy. Co istotne, działa ona również bez podłączonego fotoogniwa - wystarczy napięcie zasilające np. z półtorawoltowej bateryjki. Postanowiłem zatem wykorzystać tę płytkę do zbudowania latarki. Oryginalną diodę LED zastąpiłem dwiema, połączonymi równolegle, mocnymi diodami 28cd/15stopni. Z drugiej strony dolutowałem blaszkę stykową dla dodatniego bieguna bateryjki. Również oryginalny wyłącznik został wykorzystany, skróciłem jedynie jego dźwignię. Zmodyfikowana płytka przetwornicy jest widoczna na fotografii 6.
Fot.6 Przetwornica latarki
Na obudowę latarki również wykorzystałem elementy z lampki ogrodowej. Główna część obudowy latarki to metalowa metalowa rurka stanowiąca wcześniej jej korpus. Została ona odpowiednio skrócona oraz wzbogacona o wycięcie na wyłącznik. Przednią przeźroczystą część latarki wykonałem z klosza lampki ogrodowej. Przyciąłem go i oszlifowałem tak, że zostało z niego tylko denko z trzpieniem wkładanym do rurki. Tylna część latarki powstała z plastikowego szpikulca, a raczej z jego części chowanej w rurce. Fotografia tytułowa przedstawia części składowe latarki przygotowane do montażu. Przetwornica jest już wciśnięta do przedniej "zatyczki". Z częścią tylną łączy ją przewód, który wraz z sprężynką będzie zwierał ujemny biegun baterii. Dodatkowo tylny "korek" zaopatrzyłem w małe kółeczko do kluczy. Konstrukcja jest widoczna na fotografii 7 a zmontowana i działająca latarka prezentuje się na fotografii 8. Świeci całkiem mocno. Na dodatek w jej konstrukcji wykorzystałem wszystkie pozostałe części lampki ogrodowej. To się nazywa recykling! ;-)
Fot.7 Konstrukcja latarki
Zaprezentowane tutaj urządzenia zostały zainspirowane zadaniem numer 209 Szkoły Konstruktorów (nietypowe wykorzystanie tanich ogniw słonecznych). Wystarczyło trochę inwencji, kilka elementów wygarniętych z szuflady, oraz oczywiście solarna lampka ogrodowa, kupiona za trzy złote.
Fot.8 Latarka w akcji

Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie "Elektronika dla Wszystkich" w numerze 6/2014

31 maja 2014

Gitarowy pająk

Brr... nie lubię pająków!
Te przyczajone w kącie stworzenia ze sterczącymi odnóżami kojarzą mi się z nieporządkiem.

Tak samo w elektronice. Polutowanie przysłowiowych pięciu elementów na krzyż nie stanowi jakiegoś większego problemu i też mi się zdarza takiego stwora popełnić. Jednak kilkanaście czy kilkadziesiąt elementów skleconych do kupy z fantazyjnie powykręcanymi wyprowadzeniami, przyczajone gdzieś w kącie obudowy, budzi we mnie jednoznaczne skojarzenia.

Niemniej temat zadania Szkoły Konstruktorów numer 210 (dowolny układ elektroniczny w pająku) skłonił mnie do zrobienia pierwszego w życiu "poważnego" pająka. Moje urządzenie to mały wzmacniacz gitarowy wg schematu z kitu AVT-613 (EdW 9/2004) - patrz rysunek 1. Zestaw ten oryginalnie został zaprojektowany do montażu na płytce wielofunkcyjnej PW03. Ponieważ płytka jest dość spora postanowiłem zlutować sobie zgrabnego, zwartego "pająka".
Rys.1 Schemat
Polutowany wstępnie układ jest widoczny z lewej strony fotografii tytułowej. Dla ułatwienia montażu podzieliłem urządzenie na dwie części: przedwzmacniacz polutowany wokół wzmacniacza operacyjnego oraz końcówkę mocy dolutowaną do gniazda wyjściowego. Zmontowane urządzenie, wraz z koszyczkiem na baterie zasilające, umieściłem w obudowie własnego pomysłu, którą stanowi ramka wygięta z aluminiowego ceownika i przykręcone do niej wkrętami dwie ścianki z dymionego pleksi. Zmontowane urządzenie przedstawia fotografia tytułowa.

Wnętrze jest podświetlane niebieską diodą led, pełniącą rolę kontrolki zasilania. Na szczęście delikatne światło nie zdradza zbyt wielu szczegółów, bo dość ciasno upakowane wnętrze nie zachwyca - fotografia 1. Mimo że starałem się zachować regularną formę geometryczną, to i tak wyszło niezbyt elegancko, a plątanina przewodów pogłębia wrażenie panującego we wnętrzu bałaganu. Wolałbym chyba poświęcić trzy wieczory i zaprojektować własną, solidną płytkę drukowaną.
Fot.1 Wnętrze obudowy
Na koniec chciałbym jeszcze dodać, że montaż przestrzenny to nie tylko "zawieszone w powietrzu" pająki, ale także tzw. montaż punkt-punkt. Ten typ montażu był stosowany w dawnych odbiornikach radiowych, a współcześnie jest obecny w drogich wzmacniaczach lampowych. Nie ma tam co prawda płytki drukowanej, ale wszystkie duże elementy (podstawki lamp, kondensatory elektrolityczne, potencjometry, dławiki) są przykręcone do metalowej, sztywnej podstawy tzw. chassis. Drobne elementy (rezystory i kondensatory ceramiczne) są lutowane bezpośrednio do wyprowadzeń dużych elementów lub do specjalnie zamontowanych listew łączeniowych. Praktycznie nie występują tam wiszące w powietrzu połączenia lutowane, stąd określenie pająki w stosunku do tych konstrukcji jest moim zdaniem nieadekwatne.
Fot.3 Gitarowy pająk w obudowie


Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie "Elektronika dla Wszystkich" w numerze 5/2014

Oryginalny projekt tego wzmacniacza gitarowego (autorstwa Pana Piotra Góreckiego) ukazał się w "Elektronika dla Wszystkich" w numerze 9/2004 - artykuł do pobrania: