Radio lampowe Menuet 6204 produkowane przez Fabrykę Diora z Dzierżoniowa w latach 1961-1966. Egzemplarz ze zbiorów autora. |
Tytuł nawiązuje do felietonu z numeru 8/2015 „Zmierzch radia analogowego”. Podejmując temat obecnej sytuacji radia w Polsce chciałbym opisać jego uwarunkowania historyczne.
Szybki rozwój techniki radiowej jaki nastąpił w latach wojny światowej 1914-1918, skutkował powstaniem pierwszych rozgłośni radiowych nadających regularny program. Stacje takie nadawały w USA, Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemczech. Jednak w Polsce jednak nie wolno było ich słuchać - monopol na użytkowanie fal radiowych miały wojsko i Poczta Polska. Już za samo posiadanie radioodbiornika można było być oskarżonym o szpiegostwo.
Sytuacja ta uległa zmianie dopiero w 1925 roku, kiedy powstała spółka Polskie Radio. Pomimo tego że w kolejnych latach uruchamiano nadajniki obejmujące swoim zasięgiem coraz większe obszary kraju, radio nie było zbyt popularne. Odbiorniki lampowe były bardzo drogie, a użytkować je można było tylko tam gdzie był dostęp do elektryczności - w praktyce tylko w miastach. Na prowincji stosowano odbiorniki kryształkowe, które energię czerpały wprost z fal eteru - niestety mogły działać tylko w miarę blisko nadajnika.
W zamożnych krajach słuchanie radia stawało się obyczajem, w Polsce nadal było luksusem. Sytuacja ta całkiem się załamała wraz z nastaniem hitlerowskiej okupacji. Słuchanie radia zostało wtedy zabronione i karane śmiercią. Większość i tak niezbyt licznych odbiorników została przez Niemców zarekwirowana i zniszczona. Powód takiej polityki był prosty - zablokować dostęp do informacji. W okupowanych miastach Niemcy zamontowali na ulicach dzwonowate głośniki-megafony (tzw. szczekaczki - znienawidzone przez ludność), z których emitowali własny program propagandowy.
W powojennej Polsce komunistyczne władze także stawiały na radio jako tubę propagandową. Rozpoczęto zakrojony na szeroką skalę program elektryfikacji i radiofonizacji kraju. Radiofonizacja polegała na zamontowaniu w każdym domu głośnika radiowęzłowego (zwanego kołchoźnikiem), z którego można było słuchać jedynego słusznego ideowo programu. Słuchanie zachodniego radia było zagrożone karą więzienia. Stalinowskim sądom dla skazania wystarczał donos i jako dowód samo posiadanie radioodbiornika w domu.
Radio, jak wszystkie media, było cenzurowane - nadawano tylko ogólnopolski program. Z czasem dołączył do niego program drugi, w którym nadawano tzw. okienka regionalne - krótkie programy przygotowywane przez rozgłośnie lokalne. Zaletą radiofonii AM była możliwość słuchania zagranicznych rozgłośni. W latach 60-tych najpopularniejszą stacją wśród polskiej młodzieży było Radio Luksemburg, skąd słuchano nieobecnej w Polskim Radiu muzyki jazzowej czy pop. Sytuacja ta niepokoiła władze. Dlatego uruchomiono, w założeniu skierowany do młodszego pokolenia, muzyczny program trzeci, a z czasem i program czwarty - rozgłośnię harcerską. W latach 70. i 80. intensywnie rozwijano też nadajniki FM, pracujące zakresie fal ultrakrótkich. Działania te miały na celu nie tylko poprawę jakości ale przede wszystkim zniechęcenie ludzi do szukania zagranicznych stacji na falach średnich czy krótkich. Bo właśnie na falach krótkich były nadawały zagraniczne stacje polskojęzyczne jak Radio Wolna Europa, Radio Watykańskie czy Głos Ameryki z Waszyngtonu.
Pod koniec lat 80. wszystkie polskie stacje nadawały już na zakresie FM, z wyjątkiem programu pierwszego nadawanego na falach długich. Była to bezsprzecznie najpopularniejsza polska stacja. W wielu domach pracowały leciwe, ale wciąż sprawne radia lampowe. Większość tych odbiorników niespodziewanie zamilkła 8 sierpnia 1991 roku, gdy nastąpiła katastrofa masztu radiowego w Konstantynowie – głównego nadajnika programu pierwszego Polskiego Radia.
Maszt, liczący ponad 646 metrów wysokości, był najwyższą konstrukcją na świecie, od czasu jego uruchomienia w roku 1974, aż do chwili jego zawalenia. (Rekord wysokości został pobity dopiero w 2008 przez hotel Burdż Chalifa). Nadajnik w Konstantynowie dysponował potężną mocą 2MW, dzięki czemu pierwszy program pierwszy Polskiego Radia, nadawany na częstotliwości 227 kHz, mógł być bez problemu odbierany klasycznym radioodbiornikiem nie tylko w całej Europie, ale również w północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie. Polskiej mowy mogli słuchać nasi rodacy w Kazachstanie, pracownicy wysyłani na kontrakty do Libii, Iraku czy Iranu, a nawet Polonia w Ameryce Północnej. Upadek tego masztu był symbolem upadku klasycznej radiofonii AM w Polsce.
Po katastrofie Program Pierwszy nadawano z Raszyna, ale ten jeszcze przedwojenny nadajnik nawet nie obejmował zasięgiem całego kraju. Gorączkowo uruchamiano nowe nadajniki programu pierwszego na zakresie UKF. Wtedy to zaniknął zwyczaj szukania stacji radiowych na innych zakresach niż FM. Wtedy też już nieprzydatne stare odbiorniki lampowe masowo trafiały na śmietnik.
Wraz ze zmianami ustrojowymi po 1989 roku pojawiło się w polskim eterze sporo nowych stacji na zakresie FM. Większość z nich nadawała nielegalnie ze względu na brak odpowiednich rozwiązań prawnych. Niemniej, te komercyjne stacje, odmienne formułą od konserwatywnego Polskiego Radia odebrało mu sporo słuchaczy. Polskie Radio, utrzymywane z abonamentu, którego ściągalność dramatycznie spadła, nie miało dość pieniędzy na utrzymywanie atrakcyjnego programu ani na niezbędne inwestycje techniczne.
Z końcem lat 90. tłok w eterze oraz konieczność dostosowania się do norm międzynarodowych wymusił zmianę zakresu fal UKF z wschodniego OIRT (65,5-74 MHz) na zachodni CCIR (87,5-108 MHz). Operacja ta spowodowała jednak sytuację, w której zamilkły kolejne odbiorniki radiowe. Wiele z nich znów trafiło na śmietnik.
Czy jednak powiększenie miejsca w eterze dla nowych stacji poprawiło sytuację radia? O tym w drugiej części felietonu…
Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie "Elektronika dla Wszystkich" w numerze 11/2015
Przeczytaj też drugą część felietonu.