30 czerwca 2020

(Nie?)planowana nieprzydatność


Tytuł tego felietonu odnosi się pośrednio do treści filmu dokumentalnego zatytułowanego "Spisek żarówkowy". Postawiono tam dyskusyjną tezę, iż współcześnie produkowane urządzenia są celowo konstruowane tak, aby ulegały uszkodzeniu już po kilku latach eksploatacji. Dzięki temu producenci mogą więcej sprzedać a klient może sobie bez wyrzutów sumienia, kupić nowszy sprzęt. To zjawisko określono mianem "planowanej nieprzydatności".

Istnieje wiele przyczyn niskiej żywotności współczesnych urządzeń elektronicznych – również obiektywnych np. wysychające kondensatory, niekorzystne właściwości cyny bezołowiowej czy kiepskiej jakości elementy mechaniczne. Telefony komórkowe czy laptopy, są zwykle intensywnie eksploatowane i szybko pojawiają się na nich ślady fizycznego zużycia. Na ogół zdążą się one „zamortyzować” i ich użytkownicy chętnie wymieniają je na nowsze modele. Istnieje też spora grupa urządzeń używanych rzadziej - które niestety również ulegają przedwczesnym awariom (chociaż przeważnie już po skończonym okresie gwarancji).

Jednak ja chcę poruszyć inny problem, związany z niemożnością skorzystania z całkowicie sprawnego urządzenia w sytuacji, gdy usługa związana z jego działaniem przestała być dostępna. W naturalny sposób dotyczy to pewnych sprzętów, które się techniczne zdewaluowały (np. pagery). Niestety coraz częściej się zdarza, że urządzenie jest w pełni sprawne, także usługa z której ono korzystało nadal działa i cieszy się popularnością, ale z jakichś technicznych lub biznesowych powodów postanowiono ją ograniczyć. Innym problemem są aktualizacje oprogramowania, których brak lub nie dostosowano ich do wydajności starszych generacji. To również może sprawić kłopot. Podam przykłady kilku takich urządzeń, z którymi zetknąłem się osobiście.

1. Telewizor Samsung serii LE32B650 z 2009 roku. Telewizor ten był prekursorem tzw. "smart TV". Potrafił łączyć się z siecią Internet i udostępniać pewne informacje np. prognozę pogody, kursy walut czy newsy. Niestety treści te z czasem przestały być dostępne. Jednak najbardziej dotkliwe było wyłączenie w 2015 roku dostępu do serwisu YouTube, pomimo iż usługa ta przecież funkcjonuje i cieszy się ogromną popularnością. Na szczęście sam telewizor jeszcze działa...

2. Kamera Logitech TV Cam HD z wbudowanym klientem Skype z 2012 roku. To stylowe urządzenie mocowane do odbiornika TV tworzyło razem z nim zestaw do wideopołączeń w systemie Skype. W 2016 roku zmieniła się polityka tej platformy, a wraz z tym dostępność usługi. Producent nie zapewnił przy tym żadnego wsparcia czy aktualizacji, zatem dość drogie urządzenie stało się całkowicie nieprzydatne – skończyło jako elektroniczny złom.

3. Radioodbiornik samochodowy Opel CD 70 NAVI wbudowany w auto z 2008 roku. Posiada on kolorowy wyświetlacz LCD oraz funkcję nawigacji. Niestety ostatnia aktualizacja map (odpłatna!) jest z roku... 2015. Poza problematycznym korzystaniem z nieaktualnej nawigacji, w radiu przestał też działać zestaw głośnomówiący Bluetooth – jest niekompatybilny z nowszymi smartfonami. Radioodbiornik ten wbudowany jest w pulpit pojazdu i stanowi integralną część komputera pokładowego. Nie można go zatem wymienić na inny, nowocześniejszy...

4. Domowy serwer NAS Synology DS112j z 2012 roku. Znakomite (wydawałoby się) rozwiązanie na przechowywanie dokumentów, fotografii czy filmów oraz muzyki. Właśnie słuchanie muzyki (ze skopiowanych na dysk serwera płyt) było szalenie wygodnym rozwiązaniem. Urządzenie poprzez kartę muzyczną USB połączone było z domowym systemem hi-fi, a do sterowania można było używać leciwego, ale nadal sprawnego tabletu z firmową aplikacją. Niestety, po kolejnej aktualizacji oprogramowania w serwerze (po której spadła też jego wydajność) program pilota na tablecie okazał się być niekompatybilny. Jednak nie można było zaktualizować aplikacji sterownika z uwagi na zbyt starą wersję Androida na tablecie...

5. Chromecast II z 2017 roku. Urządzenie to zostało zakupione, aby zastąpić brak YouTube w telewizorze. Pomijam już fakt, iż nie dołączono polskiej instrukcji, a proces instalacji też do najprostszych nie należał. Najgorsze było to, iż nikt nie uprzedził, że do jego działania potrzeba nowych urządzeń sterujących. Nie nadają się do tego te starsze, jak tablet z Androidem 4 ani laptop z 32-bitowym systemem operacyjnym. Zatem pozornie tanie i wygodne sprzętowe rozwiązanie wymusza wymianę na nowsze również innego wyposażenia.

Takich przykładów można mnożyć. Wychowałem się w czasach, gdy wszelkie urządzenia były długowieczne. Jeśli się zepsuły, to można je było naprawić albo zmodernizować, aby służyły nadal. Obecnie ceny zakupu są znacznie niższe niż kiedyś, ale czy to usprawiedliwia tak krótką ich żywotność? O ile zrozumiałe jest, że naprawy są problematyczne i w razie awarii wymienia się sprzęt na nowy, to nie mogę zaakceptować faktu, iż sprawne technicznie urządzenie nie nadaje się do użytku. I to tylko dlatego iż zmienił się model biznesowy usługodawcy.

Paradoksalnie cały czas można jeszcze używać przedwojennych odbiorników radiowych, aparatów telefonicznych z tarczą do wybierania numeru czy telefonów komórkowych sprzed 20 lat. Natomiast znacznie nowsze urządzenia niedomagają lub wcale nie działają, pomimo swojego technicznego zaawansowania i niemałych kosztów zakupu. Naprawdę frustrujące jest, gdy nagle przestaje działać istotna część funkcjonalności telewizora czy samochodu. Oczywiście praktyki te są zawsze objęte odpowiednią prawną klauzulą, aby nie było podstaw do ewentualnych roszczeń. Trudno jednak nie odnieść przy tym wrażenia, że producenci traktują klientów jako testerów, którzy na dodatek za "zaszczyt" testowania płacą z własnej kieszeni...


Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie "Elektronika dla Wszystkich" w numerze 6/2020