8 grudnia 2017

Cyfrowy termometr z quasi-analogową skalą

Jakiś czas temu rozbił mi się pokojowy termometr, taki klasyczny z kapilarą (na szczęście nie był rtęciowy, zatem wizyta straży pożarnej nie była konieczna ;-) ). Pozostała po nim drewniana deseczka-skala, której żal mi było wyrzucać. Postanowiłem tchnąć w nią nowe, cyfrowe życie. Nowy termometr został zbudowany na jednostronnej płytce drukowanej w technologii smd. Jedynym elementem przewlekanym jest cyfrowy czujnik temperatury DS 18B20.
Termometr z przodu
Ciekawostkę stanowi wyświetlacz wykonany z 36 diod LED, wskazujących temperaturę od 0-35 stC. Diody zostały rozmieszczone tak, aby pasowały do oryginalnej skali. Z uwagi na gabaryty tych diod zdecydowałem się na rozmieszczenie ich w dwu słupkach - lewy dla temperatur parzystych i prawy dla nieparzystych. Jak łatwo policzyć ilość portów mikrokontrolera jest niewystarczająca dla wysterowania takiej ilości diod. Nie chcąc jednak niepotrzebnie komplikować układu (bufory, rejestry przesuwne itp.) zastosowałem tzw. charliplexing. W skrócie polega to na tym iż w danym ułamku sekundy jedno z wyprowadzeń mikrokontrolera jest podciągane do plusa zasilania, drugie do minusa; podczas gdy pozostałe "wiszą" w stanie wysokiej impedancji. Liczba n wyprowadzeń procesora wystarcza do wysterowania (n^2-n) diod. Zatem aby niezależnie obsługiwać 36 diod (a nawet 42) wystarczyłoby tylko 7 pinów. W praktyce, aby nie osłabiać ich jasności zbyt krótkimi oknami czasowymi zastosowałem 3 niezależne kanały po 12 diod i 4 piny procesora każdy. Na jeden słupek przypada z tej grupy 6 diod, zatem każda świeci z wypełnieniem 1/6.
Schemat termometru
Termometr zasilany jest napięciem 3V z bateryjki CR2032 umieszczonej w koszyczku. Sercem urządzenia jest bowiem mikrokontroler Atmel ATtiny2313, który przez większość czasu pozostaje uśpiony, pobierając mikroampery prądu. Wybudzenie następuje po naciśnięciu monostabilnego przycisku, po czym następuje pomiar temperatury, wyświetlenie jej na ok. 5 sekund i ponowne uśpienie. W zależności od zmierzonej wartości temperatury - parzysta czy nieparzysta - zapala się tylko właściwy słupek - lewy lub prawy - z odpowiednią ilością diod.
Płytka od strony elementów
Płytka drukowana oraz koszyczek są przykręcone do drewnianej skali termometru od spodu. Na wierzch wystaje tylko przycisk wyzwalający pomiar. Diody świecą przez wywiercone w deseczce otworki o średnicy 2mm. Deseczka skali jest dość gruba - ok 1 cm, bezpośredni odczyt przez te otwory byłby zatem dość utrudniony. Dlatego w każdy z otworków został wsunięty krótki odcinek światłowodu. Dzięki temu wskazanie temperatury tworzy na powierzchni deseczki ciąg świecących punkcików - taka guasi-analogowa skala.
Termometr od tyłu
Płytka termometru została zaprojektowana w programie Eagle oraz wykonana metodą "żelazkową". Program napisany, jak zwykle, w C (AVR GCC) - pady do wlutowania programatora są obecne na płytce. Załączam materiały źródłowe - schemat i płytkę (Eagle) oraz kod programu i wsad (AVRGCC).

Na temat tej konstrukcji rozpocząłem wątek na forum DIY portalu elektroda.pl

31 października 2017

Survivalowy powerbank

Wystarczy kilkugodzinna przerwa w dostawie prądu, aby zdać sobie sprawę, jak dalece jesteśmy od techniki uzależnieni, a pozbawieni jej dobrodziejstw bezradni. I nie musi za tym stać niszczycielski kataklizm, czasem winna jest zwykła drobna awaria. Prezentowane w tym artykule urządzenie może złagodzić skutki braku dostawy prądu, umożliwiając podładowanie telefonu czy zastępcze oświetlenie. Wykorzystuje ono energię elektryczną zgromadzoną w starym akumulatorze samochodowym. Co ważne, do takich celów wystarcza nawet zużyty akumulator, który nie ma już wystarczającej energii do rozruchu silnika na mrozie. Zastosowany przeze mnie model ma nominalną pojemność aż 74Ah [74 000mAh :-)]. Nawet jeśli zgromadzi tylko połowę tej energii, to i tak z powodzeniem wystarczy do naładowania niejednego telefonu czy kilkudziesięciu godzin oświetlenia LED. Trzeba tylko pamiętać, aby taki akumulator od czasu do czasu podładować (świetnie nadaje się do tego ładowarka AVT-2715).

Jak to działa?

Fot.1 Płytki obu przetwornic
Nominalne napięcie akumulatora samochodowego to 12,6V. Wiele urządzeń jest przystosowanych do zasilania takim napięciem z tak zwanego gniazda zapalniczki. Na obudowie mojego "powerbanku" zamontowałem takie gniazdo. Jednak większość małych urządzeń jak smartfony czy tablety wymaga zasilania napięciem 5V. Obniżanie napięcia przy użyciu stabilizatora napięcia (np. popularnego 7812) z uwagi na duże straty jest całkowicie pozbawione sensu. Rozwiązaniem są przetwornice impulsowe, które są w stanie obniżać wartość napięcia z dużo większą wydajnością.
Rys1. Schemat ideowy przetwornicy z układem MC34063
W moim urządzeniu zastosowałem dwie przetwornice – zobacz fotografię 1. Pierwszą zbudowałem samodzielnie w oparciu o popularny układ MC34063 – jej schemat jest widoczny na rysunku 1. Druga przetwornica to fabryczny moduł oparty na układzie scalonym LM2596 (schemat powstały techniką „reverse engenieering” przedstawiam na rysunku 2). Obydwie przetwornice bez obciążenia obniżają napięcie do poziomu 5V (moduł z LM2596 wymagał wstępnej regulacji). Niejako przy okazji postanowiłem zbadać obie przetwornice – jak zachowają się pod testowym obciążeniem w postaci rezystorów mocy. Wyniki tych badań przedstawiam w tabeli 1.
Rys2. Schemat ideowy przetwornicy z układem LM2596
Nie przeprowadzałem badań z dynamicznym obciążeniem, ale już z tego prostego testu wynika, że fabryczna przetwornica ma bardziej stabilne napięcie wyjściowe oraz nieco większą sprawność (liczoną jako Uwy * Iwy / Uwe * Iwe).


zasilanie 12,6 V
przetwornica

obciążenie
[ohm]
prąd pobierany
[A]
prąd wyjściowy
[A]
napięcie wyjściowe
[V]
sprawność
MC34063brak0,000,005,01-
MC3406327,000,100,195,140,78
MC3406313,500,190,385,100,81
MC340635,000,521,005,000,76
LM2596brak0,000,005,00-
LM259627,000,090,195,040,84
LM259613,500,180,375,020,82
LM25965,000,490,994,970,80

Montaż i uruchomienie

Przeznaczenie urządzenia wymusiło jego formę jako kosza do wygodnego przenoszenia najcięższego elementu – akumulatora. Łatwy dostęp do jego klem umożliwia dołączenie prostownika w celu okresowego doładowania. Elementy urządzenia są umieszczone na jednej ze ścian bocznych obudowy-kosza. Znajdują się tam gniazda USB, kontrolki działania oraz wyłączniki – osobny dla każdej przetwornicy. Powyżej umieszczono gniazdo zapalniczki oraz wskaźnik napięcia akumulatora. Wskaźnik ten został zbudowany w oparciu o analogowy woltomierz 10V. Zakres pomiarowy został przesunięty przy użyciu połączonej z nim szeregowo diody Zenera 8,2V. Woltomierz otrzymał też nową czytelną kolorową skalę – zobacz fotografię 2. Nie zapomniałem też o bezpieczeństwie – każde gniazdo ma osobny bezpiecznik topikowy.
Fot2. Panel sterowania powerbanku
Warto posiadać takie urządzenie, zwłaszcza jeśli mieszka się poza miastem. Już zdarzyło mi się funkcjonować w domu bez prądu przez dwa dni. Teraz jestem na to znacznie lepiej przygotowany.


Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie "Elektronika dla Wszystkich" w numerze 10/2017

30 września 2017

Adapter zasilania do programatora USBASP

Do czego to służy?

Wraz z intensywnym rozwojem elektroniki cyfrowej w latach 70. pojawił się standard TTL, określający poziomy logiczne związane z zasilaniem układów scalonych napięciem 5V.

Jednak obecnie coraz więcej ukądów scalonych, modułów i akcesoriów zasilanych jest napięciem 3,3V, co związane jest z niższym poziomem napięć stanów logicznych (stanu wysokiego). Użycie napięcia 5V na liniach sterujących może spowodować uszkodzenie takich niskonapięciowych elementów i układów. W przypadku stosowania mikrokontrolera zasilanego tradycyjnie napięciem 5V konieczne jest stosowanie pośrednich układów dostosowujących poziom sygnałów logicznych do poziomu 3,3V. W wielu przypadkach korzystniej jest cały układ (również mikrokontroler) zasilić jednolitym napięciem 3,3V. Odpada wówczas zagadnienie konwersji napięć w układzie, ale niestety pojawia się problem z programowaniem mikrokontrolera.

Otóż większość programatorów AVR, włączając w to bardzo popularny i tani programator USBASP, na liniach sterujących używa napięcia 5V. O ile nie zaszkodzi to procesorowi zasilanemu 3,3V (jego porty są zabezpieczone), to powstaje zagrożenie uszkodzenia podłączonych akcesoriów przeznaczonych do zasilania napięciem 3,3V. Istnieje prostsze rozwiązanie niż zastosowanie konwertera napięć na liniach ISP. Oto ono.

Jak to działa?

Rys1. Schemat ideowy adaptera zasilania
Sercem programatora USBASP jest popularny mikrokontroler AVR ATmega8, który z jednej strony podłączony jest do portu USB komputera, a z drugiej do programowanego układu. Mikrokontroler programatora jest zasilany napięciem 5V z portu USB i takie też poziomy napięć logicznych występują na jego złączu ISP. Moje rozwiązanie polega nazasileniu programatora napięciem 3,3V. Według karty katalogowej stabilna praca mikrokontrolera przy tym napięciu zasilania jest gwarantowana dla taktowania nie wyższego niż 10MHz. W programatorze występuje kwarc 12MHz, ale w praktyce nie zauważyłem żadnych problemów ze stabilnością pracy przy obniżonym napięciu zasilania. Adapter zasilania można wykonać bez ingerencji w programator, w formie przejściówki z wtykiem i gniazdem USB wg schematu na rysunku 1. Linie D+ i D– portu USB mają poziomy logiczne 3,3V. Wystarczy zatem obniżyć napięcie tylko na linii VCC wyjściowego portu USB za pomocą dowolnego scalonego stabilizatora typu Low Dropout (np. LM3940).

Montaż i uruchomienie

Rys2. Płytka adaptera zasilania
Z uwagi na prostotę można pokusić się o wbudowanie adaptera bezpośrednio na płytkę programatora przy użyciu miniaturowej płytki-przejściówki. Płytka adaptera zasilania jest przedstawiona na rysunku 2, a zmodyfikowany przy jej użyciu programator na fotografiach. Płytka adaptera jest przyklejona klejącą taśmą dwustronną, a sam adapter jest włączony w obwód w miejsce bezpiecznika polimerowego (płytka adaptera ma własny bezpiecznik B). Dzięki temu operacja wstawienia adaptera jest całkowicie odwracalna. Na płytce adaptera umieszczony jest też przełącznik zasilania SW – 5V/3V3 w postaci jumpera zakładanego na złącze pinhead (można również zastosować mały przełącznik hebelkowy). Zatem zmodyfikowany programator może być używany zarówno z układami 3,3V, jak i 5V.
Płytka adaptera przed zamontowaniem

Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie "Elektronika dla Wszystkich" w numerze 9/2017

Wykaz elementów

US . . . . . . . . . . . . . . . LM3940 w obudowie SOT-223
C1,C2 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .100nF smd0806
B . . . . . . . . . . bezpiecznik polimerowy 200mA smd1210
SW . . . . . . . . . . . . . .złącze pinhead 3pin + jumper
. . . . . . . . . . . . . . .lub przełącznik hebelkowy smd

30 czerwca 2017

Lampowy wzmacniacz słuchawkowy OTL

W ostatnich latach zauważalna jest moda na wzmacniacze lampowe audio. Urządzenia takie są znów produkowane i dostępne w handlu. Są też chętnie budowane przez hobbystów. Niestety nie są to tanie konstrukcje, a najdroższymi elementami wcale nie są lampy. Otóż lampy elektronowe wymagają obciążenia wysokoimpedancyjnego - rzędu kilkaset a nawet kilka tysięcy omów, podczas gdy typowe kolumny głośnikowe mają co najwyżej osiem omów. Stąd występuje konieczność stosowania wyjściowych transformatorów, które dostosowują wysoką impedancję wyjściową lampy do niskiej impedancji obciążenia (głośnika). Problem w tym, że transformatory te - w odróżnieniu od sieciowych - muszą przenosić szeroki zakres częstotliwości. Dlatego ich wewnętrzna konstrukcja najczęściej jest inna, niż klasycznych transformatorów sieciowych 50Hz. W budowie wewnętrznej transformatory głośnikowe zwykle składają się z wielu warstw uzwojeń, na przemian pierwotnego i wtórnego, z zachowaniem odpowiedniej izolacji i oczywiście dobrej jakości wykonania, od której zależy jakość dźwięku wzmacniacza. Stąd też wysoka cena takich transformatorów, stanowiących najdroższe elementy wzmacniacza.

Słuchawki mają nieco wyższą impedancję - zwykle 32 omy, przez co są dla lamp obciążeniem znacząco "łatwiejszym". Ale produkowane są też wysokiej jakości słuchawki o jeszcze wyższej impedancji, nawet do 600 omów. Można zatem zbudować wzmacniacz bez transformatorów wyjściowych - OTL (skrót od ang. Output Transformers Less).

Opis układu

Schemat proponowanego urządzenia - wzmacniacza słuchawkowego OTL jest zaprezentowany na rysunku 1. Jest to niemal klasyczny dwustopniowy układ typu WK-WA, czyli wspólna katoda - wspólna anoda. Czynnymi elementami są tutaj dwie trójelektrodowe lampy elektronowe - triody. Lampa pierwsza L1 pracuje w układzie wspólnej katody i ma stosunkowo duże wzmocnienie napięciowe. W układzie tym sygnał z wejścia poprzez potencjometr P1 i rezystor R2 podawany jest na siatkę, a wzmocniony odbierany jest z anody lampy. Bardzo istotna jest właściwa polaryzacja tak, aby siatka miała niższy potencjał względem katody. Katoda L1 polaryzowana jest dzięki spadkowi napięcia na rezystorze katodowym R4, siatka ma zaś potencjał masy (ściągnięta poprzez rezystory R1 i R2) - jest to tak zwana polaryzacja automatyczna.
Rys.1 Schemat wzmacniacza
Lampa L2 pracuje w układzie wspólnej anody (zwanym też wtórnikiem katodowym). W układzie tym wzmocnienie jest równe 1 (w praktyce nawet nieco mniejsze), za to wyjście sygnału – pobierane z katody przez kondensator C2 ma małą impedancję.

Często stosuje się w tym układzie wtórnika katodowego dwie triody połączone równolegle, co jeszcze bardziej obniża impedancję wyjściową. A jak wygląda kwestia polaryzacji lampy L2? Jej rezystor katodowy R6 ma znacznie większą wartość od rezystora katodowego R4 lampy L1 i spadku napięcia w jej wnętrzu. Spadek napięcia na R6 jest zatem większy niż napięcie panujące na anodzie lampy L1 (i połączonej z nią siatki lampy L2). Jest to przykład polaryzacji stałej (fixed bias).

Spadek napięcia anodowego dla lampy L1 względem L2 zapewniają szeregowo połączone R3 i R5. Elementy R5 i C1 stanowią ponadto filtr, który dodatkowo stabilizuje napięcie anodowe lampy L1. Wzmacniacz nie ma pętli globalnego sprzężenia zwrotnego, ale w stopniu wstępnym istnieje lokalne sprzężenie poprzez rezystor katodowy R4. Gdyby rezystor ten był zbocznikowany kondensatorem, wzrosłoby wzmocnienie, ale mogłyby pojawić się zakłócenia.
Fot.2 Zastosowane lampy wraz z dedykowanymi podstawkami
Opisałem tutaj działanie jednego kanału stereo – drugi jest identyczny. Obie zastosowane lampy to duotriody, czyli w jednej szklanej bańce zamknięto po dwa identyczne ustroje, co pozwala na wykorzystanie każdej z nich w obu kanałach wzmacniacza. W stopniu wstępnym L1 zastosowałem popularny typ lampy ECC88. Jest to model przeznaczony do zastosowań audio o średnim wzmocnieniu (ok. 33x). Lampa ta ma cenną zaletę - dość niskie napięcie pracy - już od ok. 90V. Jest to stosunkowo nowoczesny typ lampy - jej mała, zgrabna szklana banieczka wyposażona jest w cokół typu noval. Totalnie kontrastuje z nią lampa L2 - radziecka 6N13S (cyrylicą 6H13C). Jej ogromna pękata bańka przypomina swym kształtem legendarną w kręgach audiofilskich triodę 300B. Stąd pewnie jej spora popularność w konstrukcjach wzmacniaczy audio, mimo że została ona zaprojektowana do obwodów stabilizacji napięcia. Lampa ta ma znacznie starszy typ cokołu - octal. Obie lampy elektronowe, dla porównania, wraz z dedykowanymi dla nich ceramicznymi podstawkami prezentuje fotografia 2. Mimo że sam układ wzmacniacza jest książkowy, to dobór lamp i ich punktów pracy po raz pierwszy został zaprezentowany w 2001 roku na nieistniejącym już portalu headwize.com przez holenderskiego konstruktora Arena van Waarde i od tego czasu często powielany i spopularyzowany.
Rys.3 Schemat zasilacza anodowego
Omówienia wymaga jeszcze zasilacz, bo w nim zastosowałem kilka nieszablonowych rozwiązań. Lampy elektronowe wymagają dwóch osobnych napięć zasilających. Niskie napięcie potrzebne jest do żarzenia włókna podgrzewającego elektrodę ujemną - katodę. Rozgrzana katoda emituje elektrony, które pędzą w kierunku dodatniej elektrody - anody. Pomiędzy anodą a katodą potrzebne jest wysokie napięcie stałe, które będzie w stanie ten ruch elektronów wymusić. We wzmacniaczach lampowych stosuje się na ogół specjalne transformatory sieciowe, które mają co najmniej dwa uzwojenia wtórne: jedno dla żarzenia – na ogół 6,3V (dla lamp serii E) oraz drugie uzwojenie wysokonapięciowe, co najmniej 150V, które służy do zasilania obwodów anodowych. Żarzenie lamp może odbywać się napięciem przemiennym bezpośrednio z transformatora, jednak napięcie anodowe musi być wyprostowane i odfiltrowane. Kiedyś, w epoce przed wynalezieniem półprzewodników, używano prostowników lampowych i dławików indukcyjnych do filtrowania (z uwagi na niskie pojemności ówczesnych kondensatorów). Obecnie bez problemu można zastosować współczesny krzemowy mostek prostowniczy oraz kondensatory o stosunkowo dużej pojemności.
Rys.4 Płytka zasilacza anodowego
W moim wzmacniaczu zastosowałem transformator o mocy 40W i uzwojeniu anodowym 168V (kupiony był kiedyś do eksperymentów z przedwzmacniaczami). Po wyprostowaniu mostkiem M1 napięcie stałe wynosi aż 260V. Konieczna jest redukcja o ponad 100V, co dzieje się w trzystopniowym filtrze typu RC. Schemat zasilacza anodowego jest widoczny na rysunku 3. Spadek napięcia występuje na rezystorach R17, R18 oraz dalej - nie zależnie dla każdego kanału – R19 i R20. Zwracają uwagę nietypowo połączone kondensatory filtrujące tworzące trzy pary (C11-12, C13-C14 i C15-C16), dodatkowo zbocznikowane rezystorami (R11-R12, R13-R14 i R15-R16). Szeregowe połączenie tych kondensatorów ma na celu zwiększenie ich odporności na przebicie. Kondensatory 220uF na 400V są po prostu dość drogie, a ja zastosowałem pochodzące z rozbiórki uszkodzonych zasilaczy komputerowych kondensatory 470uF/200V. Rezystory bocznikujące o dość dużej wartości mają za zadanie odpowiednie ich zrównoważenie, a dodatkowo ich rozładowanie po zakończonej pracy (kondensator naładowany wysokim napięciem może być źródłem porażenia mimo braku zasilania). Tak wyglądają dwa pierwsze stopnie filtra CR - ostatni stopień, osobny dla obu kanałów, zbudowany z elementów R19-C17 oraz R20-C18, gdzie z racji na już nieco niższe napięcie występują znacznie tańsze kondensatory 100uF/250V.
Rys.5 Schemat zasilacza żarzenia lampy 1
Pomiędzy drugim i trzecim stopniem filtra RC występują sekcje C3 i C4 przełącznika PRZ. Jest to wyłącznik zasilania, w roli którego występuje trzypołożeniowy, czterosekcyjny przełącznik obrotowy. Jego sekcje C1 i C2 załączają napięcie sieci. W położeniu pierwszym (oznaczonym na obudowie "Off") zasilanie jest odłączone. W drugim położeniu ("Heating...") działa już transformator sieciowy i obwody żarzenia. Formują się też kondensatory w zasilaczu anodowym, ale napięcie do obwodów anodowych lamp dociera dopiero w położeniu trzecim przełącznika - "On". Po co takie kombinacje? Otóż podłączenie wysokiego napięcia anodowego do nienagrzanej lampy powoduje, że z zimnej jeszcze katody elektrony są niejako wyrywanie "na siłę". Powoduje to degradację katody i przyspieszone zużycie lampy. Lampa ECC88 rozgrzewa się dość szybko, ale 6N13S potrzebuje na to ponad dwie minuty. Dawniej w układach lampowych prostownik był zbudowany na lampowej duodiodzie i również potrzebował się rozgrzać, łagodnie przy tym zwiększając prąd w obwodach anodowych. Stosowane obecnie „bezduszne” prostowniki krzemowe działają od razu. Dlatego większość współczesnych konstrukcji ma automatyczne bądź ręczne - jak w moim przypadku - obwody opóźnionego załączania. Mój wzmacniacz należy zatem włączać dwustopniowo - najpierw "Heating..." a dopiero po 2–3 minutach "On". Wyłączać powinno się w odwrotnej kolejności, również czekając w położeniu "Heating...", aż rozładują się kondensatory C1, C1b, C19, C20 przez zwarte do masy przełącznikiem PRZ rezystory R19 i R20. Rezystory R21 i R22 służą do symetryzacji żarzenia. Dzięki temu prostemu zabiegowi do ustroju lampy nie przenosi się brum od zasilania 50Hz. Ponadto symetryzacja sprowadza na żarnik katody potencjał 0V, zabezpieczając przed ewentualnym przebiciem włókno-katoda. Część zasilacza – mostek oraz kondensatory - umieszczona została na płytce, której widok przedstawiono na rysunku 4.
Rys.6 Płytka zasilacza żarzenia lampy 1
Transformator sieciowy TR1 ma uzwojenie żarzenia 6,3V o wydajności prądowej 2,5A. To dokładnie tyle, ile potrzebuje sama lampa L2. Gdybym podłączył do tego uzwojenia obie lampy równolegle, to byłyby niedożarzone. Pogorszyłoby to ich parametry i skróciło żywotność. Zatem zbudowałem osobny zasilacz tylko do żarzenia lampy L1. Z uwagi na jej pracę w czułym obwodzie przedwzmacniacza postanowiłem żarzyć ją stabilizowanym napięciem stałym. Do zasilania wykorzystałem mały sieciowy transformator zalewany 7,5V/3W, który wraz z elementami zasilacza został umieszczony na małej płytce - schemat widoczny jest na rysunku 5, a płytka na rysunku 6. Jest to standardowa aplikacja stabilizatora liniowego typu 7806 z jednym wyjątkiem - nóżka GND jest podłączona do masy układu zapośrednictwem diody Schottky’ego D1. Dzięki temu dodatkowy spadek napięcia na tej diodzie (ok. 0,3V) zwiększa wewnętrzne napięcie odniesienia stabilizatora, w rezultacie podnosząc napięcie wyjściowe do wartości 6,3V, czyli takiej jak potrzebuje lampa L1. Zmontowane płytki obu zasilaczy oraz transformator główny TR1 są widoczne na fotografii 7. W Elportalu wśród materiałów dodatkowych do tego numeru można znaleźć dokumentację płytek.
Fot.7 Zmontowane zasilacze oraz transformator główny

Montaż i uruchomienie

O ile oba zasilacze, anodowy i żarzenia lampy L1, otrzymały dedykowane płytki drukowane, pokazane na wcześniejszych rysunkach, to elementy samego wzmacniacza postanowiłem zmontować techniką montażu przestrzennego punkt-punkt, charakterystyczną dla starych urządzeń lampowych. W tym sposobie montażu podstawki lamp i duże elementy, jak transformatory czy kondensatory elektrolityczne, przykręcone są do specjalnej blaszanej ramy nazywanej chassis. Reszta drobnych elementów elektronicznych, rezystorów czy małych kondensatorów, lutowana jest do wyprowadzeń tych elementów od spodu chassis. Tak zmontowana "rama" montowana była niegdyś wewnątrz drewnianej, metalowej lub bakelitowej skrzynki urządzenia. Obecnie budowane wzmacniacze lampowe mają na ogół dumnie wyeksponowane lampy, toteż ich chassis jest jednocześnie obudową. Ja również poddałem się tej modzie, zatem montaż musiałem rozpocząć niejako od końca - od przygotowania obudowy.
Fot.8 Elementy składowe obudowy
Elementy składowe mojej obudowy prezentuje fotografia 8. Są to wyfrezowane z klepek parkietowych drewniane boczki, wytrawiony aluminiowy panel frontowy oraz odpowiednio wygięta blacha z wytrasowanymi i wywierconymi otworami na elementy montowane na zewnątrz. W prawym górnym rogu fotografii widoczny jest element docelowo osłaniający transformator - powstał on z obciętego, metalowego kuchennego kubka 0,5l. Elementy obudowy zostały skręcone wkrętami do drewna i w ten sposób powstała stabilna skrzynka. Fotografia 9 prezentuje częściowo zmontowany wzmacniacz od tyłu. Widoczny jest główny transformator i gniazda: wejściowe RCA, zasilania oraz bardzo ważne gniazdo bezpiecznika sieciowego.
Fot.9 Częściowo zmontowany wzmacniacz
Wnętrze zmontowanego wzmacniacza przedstawione jest na fotografii 10. Widoczne są płytki zasilaczy, przykręcone do boków obudowy, oraz kondensatory elektrolityczne C2,C2b, C17 i C18, przykręcone do specjalnego wspornika. Przewody żarzenia są wzajemnie silnie skręcone, co ma ograniczać pole magnetyczne przez nie indukowane. Pozostałe elementy, głównie rezystory, są przylutowane bezpośrednio do podstawek lamp. Pomoc w montażu może stanowić rysunek 11 prezentujący schematy budowy wewnętrznej obu lamp (widok jest przedstawiony od dołu - od strony nóżek).
Fot.10 Wnętrze wzmacniacza
Uwagę zwraca specjalna płytka z punktami lutowniczymi umieszczona pomiędzy podstawkami obu lamp. Pełni ona funkcję centralnego punktu masy. Do centralnego punktu masy należy też podłączyć masę zasilacza żarzenia lampy L2 oraz jej wyprowadzenie 9 (ekran). Przy montażu należy pamiętać, że rezystory filtra zasilacza R17, R18, R19, R20 oraz katodowe R6 i R6b nagrzewają się do wysokiej temperatury. Powinny być one odsunięte od elementów wrażliwych na temperaturę np. kondensatorów. Należy też zadbać o właściwą wentylację wnętrza obudowy.
Rys.11 Schemat budowy wewnętrznej i wyprowadzeń lamp
Układ nie wymaga specjalnej procedury uruchomiania czy kalibracji. Niemniej przed właściwym uruchomieniem wzmacniacza można przeprowadzić test na sucho, bez lamp i sprawdzić, czy napięcia żarzenia mają odpowiednią wartość. Jeśli chodzi o napięcie anodowe, to spada ono do właściwego poziomu dopiero po załączeniu obciążenia - lamp. Wartości napięć w moim egzemplarzu (mierzone po nagrzaniu) są przedstawione na schemacie (rysunek 1). Ich korekty można dokonać, zmieniając wartości rezystorów filtrujących zasilanie: R17, R18, R19 i R20.

Mimo że układ wzmacniacza cechuje się ekstremalną prostotą, to brzmi naprawdę dobrze. Muzyka jest dynamiczna, a szczególnie przyjemny jest, lekko podbity, zakres niskich częstotliwości. Ponadto wzmacniacze lampowe mają dodatkowy urok - magia żarzących się lamp poprawia nastrój i pośrednio także doznania słuchowe. Klasa A, w której pracuje ten układ, charakteryzuje się niską sprawnością około 10%. Oznacza to, że większość energii zamieniana jest w ciepło, ale niekoniecznie jest to wadą - zwłaszcza w jesienne czy zimowe wieczory.

Uwaga!
W obwodach urządzenia występują napięcia groźne dla życia i zdrowia.
Osoby niedoświadczone i niepełnoletnie mogą wykonać je wyłącznie pod kierunkiem wykwalifikowanego opiekuna, na przykład nauczyciela.
Wyeksponowane lampy elektronowe podczas pracy są gorące - łatwo o poparzenie!
Urządzenie powinno być ustawione poza zasięgiem małych dzieci.



Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie "Elektronika dla Wszystkich" w numerze 6/2017

Wykaz elementów

P1 . . . . . . . . . . .potencjometr 2x 100k logarytmiczny
R1,R1b . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .1M
R2,R2b . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33R
R3,R3b . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .47k 1W
R4,R4b . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .820 1W
R5,R5b . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4,7k 1W
R6,R6b . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .3,3k 5-10W
R7,R7b . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10k
R11,R12,R13,R14,R15,R16 . . . . . . . . . . . . . 560-810k
R17,R18 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .560R 5W
R19,R20 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .680R 3W
R21,R22 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 100-150R
C1,C1b . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47uF 250V
C2,C2b. . . . 220uF–470uF 100V (nieco lepszy np. Nichicon)
C11,C12,C13,C14,C15,C16. . . . . . . . . . . . .470uF 200V
C17,C18 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 100uF 250V
C21 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2200uF 16V
C22,C23 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .100nF
C24 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 1000uF 10V
M1. . . . . . . . . . . mostek prostowniczy KPBL04 4A 400V
M2. . . . . . . . . . . . . . .mostek prostowniczy okrągły
US1 . . . . . . . . . . . . . . .stabilizator liniowy 7806
D1 . . . . . . . . . . . . . . . dioda Schottky’ego 1N5817
L1 . . . . . . . . . . . . . . . lampa ECC88 (E88CC, 6922)
L2 . . . . . . . . . . . . . . . . . . lampa 6N13S (6AS7G)
TR1 . . . . . . . . . . . . . . . transformator o mocy 40W
. . . . . . . i uzwojeniach wtórnych 168V 0,1A i 6,3V 2,5A
TR2 . . . . . . . . . . . . transformator zalewany 3W 7,5V
B . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . bezpiecznik 2A
PRZ . . . . . . przełącznik obrotowy, 3 położenia 4 sekcje
Gniazda: . . . . . noval, octal, 2x RCA, słuchawkowe jack,
. . . zasilania (komputerowe), bezpiecznikowe (do obudowy)

31 maja 2017

Przełącznik USB

Dość często zdarza się, że trzeba pracować na dwóch komputerach jednocześnie. W takiej sytuacji są profesjonaliści pracujący na maszynach firmy Apple. Z uwagi na niekompatybilność zmuszeni są oni równolegle używać również PC-tów. Także hobbyści konfigurujący popularne komputerki Raspberry Pi w praktyce równolegle do nich używają normalnego dużego komputera. Na biurku muszą się znaleźć dwa monitory oraz zestaw dwóch klawiatur i myszy. Poza brakiem miejsca dochodzi problem omyłkowych prób użycia niewłaściwej klawiatury lub myszy. Każdy, kto musiał kiedyś pracować w ten sposób, zna te problemy.

Rozwiązaniem może być korzystanie z tylko jednego zestawu urządzeń konsolowych (ekran plus klawiatura i mysz). Współczesne monitory komputerowe mają z reguły kilka gniazd wejściowych, a przełączenie źródła sygnału odbywa się jednym przyciskiem. Jednak klawiaturę czy mysz trzeba przepinać ręcznie, co jest niezbyt wygodne. Opisane w tym artykule urządzenie rozwiązuje ten problem. Pozwala ono przełączyć mysz i klawiaturę z komputera na komputer naciśnięciem przycisku.

Jak to działa

Gniazda USB (w standardzie 1.1 i 2.0) mają cztery styki: VCC, GND oraz różnicową parę D+ i D-. Wystarczy zatem przełączać te cztery przewody jednocześnie i w ten sposób odłączyć fizycznie klawiaturę USB od jednego komputera i podłączyć do drugiego. W praktyce wystarczyłoby zastosować przełącznik obrotowy lub isostat, ale wtedy byłoby to urządzenie mechaniczne, a nie elektroniczne. W prezentowanym przełączniku zastosowane zostały sterowane elektronicznie elektromechaniczne przekaźniki bistabilne. Przekaźnik, w odróżnieniu od przełączników półprzewodnikowych, zapewnia całkowitą separację dielektryczną obwodów sterowanych od sterujących. Cewka przekaźnika bistabilnego potrzebuje zasilania tylko na czas przełączenia, co nie tylko oszczędza energię, ale również eliminuje wpływ stałego pola magnetycznego generowanego przez nią na czułe obwody przełączane.
Rys1. Schemat urządzenia
Schemat urządzenia przedstawiony jest na rysunku 1. W tym projekcie użyto dwóch jednocewkowych, bistabilnych przekaźników PR1 i PR2. Każdy z nich ma dwa niezależne obwody przełączające (PR1 przełącza VCC i GND, a PR2 sygnały D+ i D-). Zatem urządzenie ma dwa gniazda wyjściowe USB typu B (USB1 i USB2 do podłączenia komputerów) oraz gniazdo wejściowe USB3 typu A. Zamiast gniazda wejściowego można zastosować hub USB, dzięki któremu można jednocześnie przełączać mysz i klawiaturę.

W jednocewkowych przekaźnikach bistabilnych przełączenie następuje poprzez zmianę polaryzacji cewki. Został do tego wykorzystany nieco nietypowy mostek H. Nietypowość polega na użyciu dwóch niezależnych napięć zasilających, "podbieranych" z dwóch różnych portów wyjściowych USB (a raczej z komputerów do nich podłączonych). O tym, czy dany port USB jest zasilany z komputera informują świecące diody LED1 i LED2, podłączone poprzez rezystory ograniczające ich prąd R1 i R2.

Aby przełączyć układ na port USB1, należy nacisnąć przycisk S1. Prąd zaczyna płynąć przez rezystor R3, otwierając tranzystory npn T3 i T5. Otwarty tranzystor T3 poprzez rezystor R4 otwiera także tranzystor T1. Zatem prąd może płynąć od VCC portu USB1 przez tranzystor T1, cewki przekaźników, a poprzez tranzystor T5 zamyka obwód do GND portu. Po zwolnieniu przycisku tranzystory się zamykają, ale bistabilne przekaźniki pozostają przełączone. Analogicznie następuje przełączenie na port USB2, ale tym razem użyty przycisk chwilowy S2 otwiera tranzystory T6, T2 oraz T4, a prąd płynie przez cewki przekaźników w odwrotnym kierunku, korzystając z otwartych tranzystorów T4 i T2.
Rys2. Projekt płytka przełącznika USB
Problematyczne może być niezamierzone naciśnięcie obu przycisków naraz. Otwarte zostaną wtedy jednocześnie górne i dolne tranzystory, co spowoduje zwarcie linii zasilania do mas. Przed takim zdarzeniem mają zabezpieczać polimerowe bezpieczniki B1 i B2, lecz nie należy świadomie doprowadzać do takiej sytuacji. Cewkiobu przekaźników połączone są równolegle, z kolei równolegle do nich podłączony jest przeciwsobny zestaw diod Zenera – DZ1 i DZ2. Jest to zabezpieczenie tranzystorów sterujących przed napięciem indukującym się w cewkach przekaźników w momencie rozłączenia. Kondensatory C1 i C2 podłączone równolegle do zacisków przycisków S1 i S2 zabezpieczają układ przed konsekwencjami drgań styków w przyciskach, a rezystory R13 i R14 zapewniają polaryzację tranzystorów T3 i T6.
Rys3. Położenie elementów od spodu płytki
Omówienia wymaga jeszcze z pozoru dziwny układ dwóch tranzystorów T7 i T8. Jest to prawie klasyczny przerzutnik typu Flip-Flop, a jego zadaniem jest pamiętanie, który przycisk był ostatnio naciśnięty i załączenie odpowiedniej diody LED. Działa to następująco: tranzystory T7 i T8 w konfiguracji inwertera są połączone wzajemnie: kolektor jednego poprzez rezystor (R11 i R12) z bazą drugiego i na odwrót. Układ ten ma dwa stany stabilne, czyli otwarty naraz może być tylko jeden z tranzystorów. Aby wymusić otwarcie tranzystora T7, należy na chwilę podać na jego bazę napięcie (tutaj z przełącznika S1 poprzez diodę D3 i rezystor R9). Tranzystor T7 zostanie wówczas otwarty, a przepływ prądu przez jego bazę i rezystor R12 wymusi spadek napięcia na kolektorze tranzystora T8, uniemożliwiając jego otwarcie. Po zwolnieniu przycisku S1 prąd w obwodzie bazy T7 będzie nadal płynąć poprzez rezystor R12. Stan taki będzie stabilny do czasu naciśnięcia przełącznika S2, kiedy to poprzez diodę D4 i rezystor R10 prąd popłynie w obwodzie bazy tranzystora T8. Otwarty tranzystor T8 poprzez rezystor R11 wymusza spadek napięcia na kolektorze tranzystora T7, w rezultacie powodując jego zamknięcie. Mimo zwolnienia przycisku S2 prąd bazy tranzystora T8 nadal będzie płynąć poprzez rezystor R11.
Fot4. Płytka od strony lutowania - elementy SMD
Obwody kolektorów tranzystorów T7 i T8 zasilane są wspólnie za pomocą diod prostowniczych D1 i D2 oraz rezystorów R7 i R8 ograniczających prąd. Diody świecące LED3 i LED4 są włączone, nieco nietypowo, w obwody emiterów tranzystorów T7 i T8. Zadaniem tych diod jest sygnalizacja, który tranzystor jest otwarty, czyli który przycisk był ostatnio naciśnięty (a tym samym który port USB jest aktywny).

Montaż i uruchomienie

W urządzeniu zastosowano płytkę jednostronną, którą przedstawia rysunek 2. Ponieważ większość użytych elementów jest typu SMD, ale zastosowano też duże przewlekane elementy, jej montaż będzie dwustronny. Lutowanie najlepiej rozpocząć właśnie od tych najmniejszych elementów do montażu powierzchniowego - płytka może wtedy leżeć płasko na stole. Pomoc we właściwym umiejscowieniu elementów SMD może stanowić rysunek 3. Zamiast zwory ZW można wlutować rezystor R0 1206. Prawidłowo zmontowany, ze sprawnych elementów, przełącznik powinien działać od razu po podłączeniu do komputerów. Nie jest konieczne, aby oba komputery były jednocześnie uruchomione. W takiej sytuacji po prostu nie będzie możliwe przełączenie na nieaktywne gniazdo USB. O tym, który komputer działa, informują świecące diody LED1 i LED2. Fotografia 5 pokazuje przełącznik w obudowie.
Fot5. Przełącznik USB w obudowie
Urządzenie „zapamiętuje” na czas wyłączenia, które gniazdo było aktywne ostatnim razem. Niestety zaraz po włączeniu diody wskazujące (LED3 i LED4) mogą nie spełniać swego zadania (świecić może ta niewłaściwa). Sytuację ratuje krótkie naciśnięcie przycisku S1 lub S2. Opisany przełącznik przeznaczony jest do użytku z urządzeniami USB o niskim poborze prądu jak klawiatura czy mysz. Z uwagi na zastosowanie delikatnych przekaźników absolutnie niedopuszczalne jest podłączenie do niego urządzeń wymagających sporego prądu np. zewnętrznego dysku twardego.


Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie "Elektronika dla Wszystkich" w numerze 5/2017

Do pobrania z elportalu:

Wykaz elementów

T1,T4 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .BC807
T2,T3,T5,T6,T7,T8 . . . . . . . . . . . . . . . . . .BC847
D1,D2,D3,D4 . . . . . . . . . . . . dowolna dioda krzemowa
. . . . . . . . . . . . . . . . .w obudowie SOD-80 lub SMA
DZ1,DZ2 . . . . . . . . . . . . . . diody zenera 5V1 SOD80
LED1,LED2 . . . . . . . . . . . . . .zielone diody LED 3mm
LED3,LED4 . . . . . . . . . . . . . czerwone diody LED 3mm
B1,B2 . . . . . . . . . . . . . . .bezpieczniki polimerowe
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 100mA, 1812 lub 1206
R1,R2,R7,R8,R9,R10 . . . . . . . . . . . . . . . . 1k 1206
R3,R4,R5,R6,R11,R12 . . . . . . . . . . . . . . . 4k7 1206
R13,R14 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47k 1206
C1,C2 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 100nF 0806
S1,S2 . . . . . . . . . . . . . .przyciski tact switch 6mm
PR1,PR2 . . . . . . . . . . . . . . przekaźniki bistabilne
. . . . . . . . . . . . . . . . . jednocewkowe 5V np. PL-5
USB1,USB2 . . . . . . . . .gniazda USB typu B (drukarkowe)
USB3 . . . . . . . . . . . . .gniazdo USB typu A (płaskie)
. . . . . . . . . . . . . . . lub opcjonalnie mały hub USB
ZW . . . . . . . . . . . . . .opcjonalnie rezystor 0R 1206

31 marca 2017

Obudowa z aluminiowego kątownika

Projekty elektroniczne budowane przez hobbystów są niejednokrotnie bardzo rozbudowanymi urządzeniami. O ile jednak same płytki drukowane wyglądają na ogół bardzo profesjonalnie, to niestety często nie można tego samego powiedzieć o obudowie. Najczęściej używane są gotowe plastikowe obudowy, które nie wyglądają zbyt atrakcyjnie. Większość układów elektronicznych ma formę płaskich płytek z umieszczonymi na jej powierzchni wyświetlaczami i przyciskami oraz gniazdami przyłączeniowymi zlokalizowanymi na jednej z krawędzi. Do „opakowania” tak zbudowanych urządzeń proponuję mój sposób z wykorzystaniem odpowiednio przyciętego i wygiętego aluminiowego kątownika.

Materiały i narzędzia

Głównym elementem konstrukcyjnym oraz wizualnym jest wspomniany aluminiowy kątownik. Anodowane aluminiowe profile w rozmaitych rozmiarach i wybarwieniach dostępne są w marketach budowlanych. Powinniśmy wybrać kątownik o szerokości jednej z krawędzi większej niż wysokość układu elektronicznego z elementami. Anodowany kątownik jest dość drogi, kilkanaście złotych za metr bieżący, ale jeden metrowy odcinek wystarczy na wykonanie dwóch, a nawet trzech obudów (w zależności od ich rozmiarów).

Kolejnym potrzebnym materiałem jest blacha stalowa do wykonania dolnej części. Z uwagi na łatwość obróbki, najlepsza jest cienka, ocynkowana blacha stalowa, ale można też użyć nieco grubszej pochodzącej np. z obudowy uszkodzonego komputerowego napędu CD-ROM. Górną płytę do obudowy można wykonać z cienkiej pleksi lub np. z opakowania płyty CD-ROM. Potrzebne będą jeszcze inne elementy, np. śrubki M3, ale o tym w dalszej części. Najpierw o narzędziach.

Podstawowym urządzeniem przydatnym do drobnego majsterkowania jest multiszlifierka z akcesoriami, czyli tzw. dremel, która bardzo ułatwia wykonanie wielu prac. Do obróbki aluminium niezbędne jest jednak imadło (wystarczy małe, przykręcane do stołu), piłka ślusarska (na brzeszczoty), pilnik płaski, a do cięcia cienkiej blachy nożyce (chociaż można ją też ciąć tarczą dremela). Ponadto niezbędna jest wiertarka. Uważajmy na to, aby cięcia czy wiercenia nie wykonywać nad dywanem – opiłki będą bardzo trudne do usunięcia. Pamiętajmy też o bezpieczeństwie – okulary ochronne kosztują tylko kilka złotych!

Sposób wykonania

Jeśli dysponujemy już odpowiednimi materiałami i narzędziami, możemy przystąpić do pracy. Na początek rozmierzymy kątownik. Wygięty kątownik musi utworzyć ramkę, w której widoczne będzie łączenie. Najkorzystniej zlokalizować je na środku dłuższej krawędzi. Zatem jeśli planujemy obudowę o wymiarach 12 x 8cm, to należy kątownik podzielić ołówkiem na odcinki o długościach odpowiednio: 6, 8, 12, 8 i 6cm – razem 40cm i tyle profilu należy odciąć. Pamiętamy, że kątownika nie możemy wygiąć pod kątem prostym, gdyż mógłby pęknąć. Musimy wyprofilować łuk. W związku z tym płytka może przylegać do kątownika tylko jedną z krawędzi i dlatego ewentualne gniazda kątowe należy umiejscowić jedynie przy jednej krawędzi płytki. Ponadto obudowa musi być nieco większa niż płytka – w praktyce już samo wygięcie powoduje, że ramka staje się ok. 5mm większa niż rozmiary rozmierzonego prostokąta.
Fot.1 Cięcie kątownika
Przed przystąpieniem do gięcia kątownika należy przygotować trójkątne wycięcia w miejscu, gdzie będą naroża. Trójkąty te mają mieć kąt prosty oraz powinny być nieco szersze u wierzchołka tak, aby wyginana krawędź miała miejsce na utworzenie łuku – w przeciwnym razie profil może pęknąć przy wyginaniu. Fotografia 1 przedstawia proces przycinania kątownika. Kątownik mocujemy w imadle za pośrednictwem podkładek np. z płyty pilśniowej (szczęki imadła mogą porysować delikatną powierzchnię aluminium). Po zakończeniu cięcia wszelkie ostre krawędzie należy opiłować. Na tym etapie również wiercimy otwory na gniazda, które mają się znajdować przy bocznej krawędzi płytki. Po wygięciu kątownika wiercenie byłoby utrudnione.
Fot.2 Kątownik wygięty i połączony z podstawą
Kolejnym etapem prac jest gięcie profilu. Można to zrobić w rękach, ale z wyczuciem, aby nie spowodować pęknięć. Po wygięciu trzeba przygotować blaszkę, pełniącą funkcję dolnej ścianki. Blaszka ta będzie usztywniać całą konstrukcję, dlatego powinna być dopasowana. Teraz czas na wywiercenie otworów – najważniejsze są dwa, które powinny znajdować się obok siebie, na obu końcach wygiętego już profilu. Dzięki nim po skręceniu całości aluminiowa ramka ulegnie usztywnieniu. Ponadto należy przygotować otwory pod śrubki mocujące płytkę oraz te, do których mocowana będzie górna płyta (mogą to być te same śruby). Otwory dla śrub M3 należy wiercić wiertłem 3,2mm. Fotografia 2 przedstawia wygięty i powiercony kątownik po lewej oraz tę samą obudowę skręconą z wmontowanym spodem obudowy po prawej.
Fot.3 Obudowa od spodu
Zanim skręcimy obudowę, możemy umieścić od spodu „tabliczkę informacyjną” – fotografia 3. Etykietę taką drukujemy na papierze, a po przyklejeniu do blaszki zabezpieczamy, przykładając warstwę folii pochodzącej z opakowania typu blister. Taką samą folię warto też umieścić od wnętrza obudowy celem zabezpieczenia płytki przed potencjalnym zwarciem do metalowego spodu obudowy. Na fotografii 3 widoczne są też niezbyt estetyczne, szerokie wycięcia w miejscu składania kątownika. Miejsca te można zamaskować przyklejonymi paskami gumy (z dętki rowerowej). Guma ta, przyklejona za pośrednictwem dwustronnej taśmy do wykładzin dywanowych, pełni też funkcję podkładki antypoślizgowej.
Rys.4 Schemat montażowy
Wreszcie przykręcamy płytkę z układem elektronicznym za pomocą śrubek i nakrętek M3, przy czym używamy tzw. nakrętek przedłużonych, do których łatwo można będzie zamocować górną płytę obudowy. Szczegóły konstrukcji widoczne są na rysunku 4. Nakrętki powinny mieć taką długość, aby płyta wierzchnia mogła się na nich oprzeć, a jednocześnie jej górna powierzchnia zrównała się z krawędzią kątownika. W razie potrzeby nakrętki można przeszlifować czy przyciąć (cienką tarczą dremela) lub podłożyć podkładki, jeśli nakrętka byłaby za krótka.
Fot.5 Montaż końcowy
Fotografia 5 prezentuje wnętrze obudowy z już wbudowaną elektroniką – po lewej oraz po prawej z już przykręconą płytą wierzchnią. Góra obudowy może być wykonana z dowolnego materiału, ale największe możliwości daje przezroczysty poliwęglan (np. opakowanie z płyty CD). Pod taką przezroczystą płytą można umieścić papierowy wydruk całego frontu z opisami. W wydruku łatwo wykonujemy otwory na przyciski, wyświetlacz czy kontrolki LED. Za to tworzywo sztuczne z opakowań płyt CD może sprawić problemy przy obróbce – jest to materiał dość kruchy. Przecinamy go cienką tarczą dremela w odległości około 0,5–1 mm od pożądanej linii, ostatecznie wyrównując ją pilnikiem. Natomiast otwory w nim wiercimy ostrym wiertłem od razu o pożądanym rozmiarze. Po dopasowaniu płyty wierzchniej dokręcamy ją krótkimi wkrętami do przygotowanych uprzednio nakrętek (tulei dystansowych).

Wykonane opisanym sposobem obudowy widoczne są na fotografii tytułowej. Ich przygotowanie wymaga nieco wkładu pracy, za to prezentują się bardzo szykownie. Przy okazji można poćwiczyć swoje umiejętności w zakresie obróbki materiałów innych niż laminat miedziowany.


Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie "Elektronika dla Wszystkich" w numerze 3/2017

20 stycznia 2017

Świąteczny baner zdalnie sterowany ze smartfona

Podstawą banera jest płyta ze sklejki modelarskiej o wymiarach 60 x 25 cm. W płycie tej wywiercono 400 malutkich otworków w których umieszczono 200 diod LED. Diody te tworzą zarys liter napisu "Wesołych Świąt" oraz ozdobnych motywów. Diody są polutowane po trzy w szeregu z rezystorem 300ohm ograniczającym ich prąd. Ponadto grupy diod tworzące daną literę połączone są razem równolegle.
Diody LED na powierzchni sklejki
Druga strona banera

Sterownik

Równolegle z przygotowywanym mozolnie napisem powstawał sterownik. Na płytce drukowanej (wykonanej metodą "żelazkową") umieszczony został mikrokontroler ATmega8, stabilizator napięcia 7805 gniazda zasilania i programowania oraz 15 tranzystorów IRF520. Tranzystory te są oczywiście za mocne w tej aplikacji, dodatkowo sterowane są bezpośrednio - bez driverów - przez co przy pełnym obciążeniu nie otwierały by się do końca. (Jednak w tym zastosowaniu to bez znaczenia, a użyłem tego typu tranzystorów gdyż posiadałem ich sporo z odzysku). Tranzystory są umieszczone poziomo, przykręcone do płytki śrubkami M3, a pod każdy (na obudowie jest wyprowadzony dren) podłożono oczko do lutowania przewodów sterujących od grupy diod tworzących poszczególne litery. Sterownik jest przykręcony do tablicy od tyłu, a całość jest zaklejona (klejem na gorąco) grubą folią zabezpieczającą przed ewentualnymi zwarciami. "Urządzenie" jest zasilane z wtyczkowego zasilacza 12V.
Schemat ideowy sterownika
Program sterujący powstał w języku C - właściwie cała obsługa odbywa się w przerwaniach. Zaimplementowano 4 różne programy (sekwencje) wyświetlania, do ich zmiany umieszczono na płytce przycisk. Ponadto przygotowane zostało wyprowadzenie ADC mikrokontrolera z myślą o automatycznym sterowaniu jasnością - z braku czasu nie zostało to jednak zaimplementowane...
Płytka sterownika
Dla ułatwienia implementacji i debugowania z płytki wyprowadzono też złącza interfejsu UART. Dzięki temu za pomocą podłączonego do komputera interfejsu szeregowego (przejściówka USB) w programie terminal można było śledzić działanie sterownika jeszcze bez podłączonej tablicy z diodami. Ponadto dołożono przełączanie trybów za pomocą komend wysyłanych do mikrokontrolera - również przez UART.

Zdalne sterowanie

Po powieszeniu zmontowanej tablicy okazało się że zmiana trybu za pomocą przełącznika (i drabiny) jest niewygodne. Zatem do już istniejących wyprowadzeń portu UART (RX,TX i GND) podłączono, za pośrednictwem naprędce wykonanej przejściówki, chiński moduł Bluetooth HC-06 (VCC dostarczane jest z pobliskiego gniazda ISP - Kanda).
Moduł bluetooth współpracujący ze sterownikiem banera
Z modułem tym można się połączyć za pomocą smarfona z systemem Android z zainstalowaną jedną z licznych aplikacji terminalowych - ja polecam tę:

Bluetooth Terminal by Alexander Proschenko

Aplikacja ta pozwala na zdefiniowanie sobie komend pod przyciskami, dzięki czemu zmiana trybu wyświetlania może się odbywać jednym maźnięciem palca. Baner czeka teraz na następne święta oraz ewentualne dopracowanie programu:


Do pobrania:

Na temat konstrukcji tego zasilacza rozpocząłem wątek na forum DIY portalu elektroda.pl
Ale z niezrozumiałych względów przerzucono go do działu "Poczekalnia..."